Transport publiczny w Norwegii – plusy i minusy
Eksploatacja samochodu w Norwegii jest stosunkowo droga. Niestety, transport publiczny nie jest dużo tańszy. Eksperci przewidują, że już wkrótce wiele norweskich miast może mieć poważne kłopoty z płynną komunikacją drogową.
Mieszkasz w Norwegii i jeździsz do pracy komunikacją miejską? Jeśli twoja odpowiedź brzmi „nie”, to znaczy, że znajdujesz się w krajowej większości. Nieco więcej niż połowa Norwegów od autobusów i tramwajów woli własny samochód. Jeśli nie uda się tego zmienić, wkrótce Norwegia stanie w korkach.
Drogo jak nigdzie indziej
Ponad połowa mieszkańców dużych norweskich miast w ogóle nie korzysta z transportu publicznego albo robi to w wyjątkowych wypadkach. Niechęć do korzystania z autobusów i tramwajów wynika przede wszystkim z niedogodności połączeń oraz wysokich cen biletów. Są miasta, w których cena biletu na autobus w dwie strony to równowartość wydatku na posiłek .
Najmniej opłaca się kupować bilet u kierowcy – w Oslo i Trondheim to wydatek aż 50 koron, w Tromsø 45 koron. O ile cała podróż ma zająć więcej niż godzinę, trzeba już wydać 100 koron na przejazd w dwie strony. Bardziej opłaca się kupować bilety w kiosku lub automacie albo przy użyciu sms-a lub aplikacji, jednak to wciąż wydatek ponad 30-tu koron. Najlepiej jeździć na bilecie miesięcznym, kwartalnym lub rocznym, ale kupując je należy jednorazowo wyłożyć z kieszeni od 650 do 6500 koron, bo aż tyle kosztuje bilet roczny dla osoby dorosłej.
W Europie trudno znaleźć kraj, w którym podróżowanie komunikacją miejską byłoby droższe niż w Norwegii.
Samochodem czy autobusem?
Tymczasem populacja norweskich miast rośnie bardzo szybko. Obecnie w największych miastach co dekadę przybywa nawet po 5% – 10% mieszkańców, a to oznacza, że na drogach jest coraz więcej samochodów. Dodajmy, drogach z których wiele projektowano z myślą o znacznie mniejszym natężeniu ruchu. Miejsc parkingowych też nie przybywa tak szybko, jak nowych użytkowników dróg. Ruch samochodowy na przykład w Akershus rocznie wzrasta o blisko 1%, a nowych miejsc do parkowania jest jak na lekarstwo.
Firma Urbanet Analyse przeprowadziła badania w Kristiansand, Stavanger, Ålesund i Tromsø.
Okazało się, że niechęć mieszkańców do komunikacji miejskiej jest głęboko zakorzeniona. Teraz analitycy opracowują plan, jak odwrócić tendencje i namówić mieszkańców do przerzucenia się na inne środki transportu niż własne auto. Wielu Norwegów drogę do pracy pokonuje rowerem, jednak tylko najwytrwalsi robią to przez cały rok. Zimą samochód to wciąż najwygodniejszy środek transportu, szczególnie, jeśli do przystanku z domu lub pracy jest kawałek drogi.
Decyduje ekonomia
Decyzję o wyborze najodpowiedniejszego środka transportu zdecydowana większość z nas podejmuje zaglądając do portfela. Ekologia, wygoda i czas przejazdu też mają znaczenie, ale zwykle to ekonomia ma głos decydujący, bowiem wybór najwłaściwszego środka lokomocji w skali roku może oznaczać wielotysięczne oszczędności.
W Norwegii od lat rozmawia się o wysokich cenach biletów komunikacji miejskiej. W licznych artykułach prasowych przewoźnicy przekonują, iż ceny nie są zbyt wysokie, o ile kupuje się bilet na wiele dni. Bilet półroczny, przy założeniu, że podróżujemy codziennie przynajmniej dwa razy, daje w praktyce jednorazowy przejazd za 12 koron. Przeraźliwie drogie bilety jednorazowe kupowane u kierowcy mają odstraszać i sprawić, że pasażerowie będą unikać tego sposobu zakupu, dzięki czemu nie będą tworzyć się kolejki i czas podróży zostanie skrócony. Pasażerowie ripostują, iż nie każdy potrzebuje biletu półrocznego. Wysokie ceny bywają sporym problemem np. dla osób poszukujących pracy oraz turystów.
Dla urzędników miejskich planujących, jak zapobiec zakorkowaniu się norweskich miast w ciągu nadchodzących kilku lat, mamy jednak dobrą radę, by zerknąć raz jeszcze na wyliczenia i zastanowić, co się naprawdę opłaca.
Źródło: www.pomoc-w-norwegii.com
Fot: własność redakcji